Nie trać czasu na szukanie bez końca!👜 Clementina ma miejsce na Twoje klucze, telefon, kosmetyki, karty a nawet drobne pieniądze. 💄📱 Zachwyć się nie tylko wyglądem, ale również praktycznością!
Nie trać czasu na nieudane randki. Możesz być sobą i zbudować świadomą, trwałą relację. Naucz się skutecznej komunikacji i zyskaj pewność siebie. Na planecie przekonasz się, że prawdziwy sukces w miłości bieże się z właściwego dopasowania. W oparciu o naukowo potwierdzone badania lepiej poznasz i zrozumiesz siebie.
Czekając na to, że ktoś nas zauważy i doceni nie pracując nad sobą tracimy jedynie czas. Wszystko ma swoją przyczynę i skutek, co efekcie prowadzi do celu. Wielu ludzi zadowala się czymkolwiek, nie ma własnego zdania na dany temat i poddaje się rzeczywistości, a w tym także wpływowi innych. Ale do czego prowadzi taka droga?
Nie pochylaj głowy nisko, Spójrz na lazur nieba: Ciemne chmury wiatr rozwiewa Ktoś do Ciebie dłoń wyciąga… Nie trać ani chwili więcej. Czas przemija i ucieka – Obudź znowu serce! Chwytaj wszystkie dni, Póki Twoje są. Spiesz się kochać świat i ludzi
Tylko od Ciebie zależy, w której grupie kobiet chcesz się pojawić, i jak bardzo chcesz się zaangażować w tę relację. Nie trać czasu na bezowocne znajomości , które nic nie wnoszą do Twojego życia. Jedyne, co musisz zrobić, to kliknąć przycisk poniżej – a przeniesiesz się w miejsce, którego szukałaś.
__pati.k___ on September 17, 2022: "Żyj w zgodzie z samym sobą, nie trać czasu na dramaty i ludzi którzy je tworzą. #sport #mot" Patrycja🌸 on Instagram: "Żyj w zgodzie z samym sobą, nie trać czasu na dramaty i ludzi którzy je tworzą.
Nie trać czasu, czyli jak się uczyć, kiedy robisz coś innego 2017-10-23 2023-02-22 Michał Czakon Skuteczne uczenie się Przedstawiam Wam kilka pomysłów jak wykorzystywać tak zwane luki czasowe, czyli sytuacje kiedy robimy coś innego, ale właściwie moglibyśmy robić coś jeszcze, na przykład się uczyć.
Jeśli masz ochotę być na bieżąco – zapraszam. Jeśli wolisz być z nami na żywo, w każdy poniedziałek o 10.00 odpalam pełną energii transmisję live w grupie Pań Swojego Czasu na FB i Instagramie. Dzisiaj wyjątkowa #kawazbudzyńska, bo zabieram Was na pierwszą wycieczkę do Przestrzeni Pełnej Czasu! Z życia #gangPSC:
nie trać czasu na ludzi Tracę - Lanberry "Tracę, czuję, że znów trące siłę dzisiaj gasnę, gdy nadzieja we mnie milknie słowa nie ranią mnie już tak więc mów, co chcesz, nie widzę nas już mnie nie pytaj, mija mi czas z życiem staje twarzą w twarz jak"
Translations in context of "Nigdy jej nie trać" in Polish-English from Reverso Context: Nigdy jej nie trać. Translation Context Grammar Check Synonyms Conjugation Conjugation Documents Dictionary Collaborative Dictionary Grammar Expressio Reverso Corporate
tPrO7. Rz: Od 14 lat toczy się pana proces lustracyjny. Chyba najdłuższy w historii lustracji? Leszek Moczulski, założyciel KPN: To prawda, ale jestem przyzwyczajony, bo w PRL moje procesy też zaliczały się do najdłuższych. Sam pan do niego dążył, składając w 1999 roku wniosek o autolustrację. Nie było pana już wówczas w polityce. Siedem lat wcześniej znalazłem się na liście Antoniego Macierewicza. Od tego czasu czekałem cierpliwie aż tę sprawę będzie można wyjaśnić w procesie sądowym. Przed 1999 r. nie było takiej możliwości. Gdy się otworzyła, zgłosiłem się do autolustracji jako pierwszy. Ludzi, którzy znaleźli się na liście Macierewicza w 1992 roku domagali się oczyszczenia z zarzutu współpracy i dostawali takie kwity z MSW. To prawda, ci którzy wystąpili do MSW dostawali standardową odpowiedź – przepraszamy za umieszczenie na liście Macierewicza. Ale mnie to nie interesowało. Chciałem wyjaśnienia sprawy. Niezbyt się to panu opłaciło, bo został pan oficjalnie uznany za tajnego współpracownika SB. I tak, i nie. Gdybym wziął wówczas zaświadczenie z MSW, i tak stanąłbym przed sądem lustracyjnym, bo tak było ze wszystkimi, którzy zostali przeproszeni. Poza tym w pierwszym procesie zostałem uniewinniony. Zostałem uznany za tajnego współpracownika dopiero w powtórzonej rozprawie, którą prowadziła sędzia nie ukrywająca sympatii do członków PRL-owskiego aparatu i antypatii do opozycji. Jak przychodzili ludzie z bezpieki, to była cała rozjaśniona. Odwołałem się do Trybunału w Strasburgu, który uznał, że zostały naruszone zasady sprawiedliwości i po tym Sąd Najwyższy uchylił poprzednie werdykty. Ale ja nadal chciałem autolustracji i dlatego nadal się to ciągnie. Jednak jakieś papiery na pana współpracę z SB znalazły się w archiwach IPN. Oczywiście. Tyle że były to papiery sfabrykowane po to, żeby zmusić mnie do zaniechania działalności politycznej, po moim wyjściu z więzienia w 1984 roku. Wie pani, co tam było? Jakieś podsłuchane kawiarniane rozmowy, w których nie było słowa o opozycji i które zamieniono na moje rzekome donosy, żeby mieć na mnie haka. Andrzej Czuma mówił kilka lat temu, że w czasach PRL były wobec pana podejrzenia o współpracę z SB. Dlatego odsunięto pana od Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Nikt mnie od niczego nie odsuwał. Prawdą jest, że w ROPCiO doszło do rozłamu, do którego doprowadzili tajni współpracownicy SB działający w naszym otoczeniu. Jeden z nich blisko współpracował z Czumą i cały czas opowiadał, że jestem agentem. Być może dlatego Czuma uwierzył w werdykt sądu lustracyjnego. Ale poza nielicznymi osobami nikt nie wierzy, że byłem donosicielem. Zbigniew Romaszewski mówi: jeżeli Moczulski miał jakieś kontakty z SB, to nie robił tego w złej wierze. Inni uważają, że wszystkie materiały SB przeciwko mnie zostały sfałszowane. Prezydent Bronisław Komorowski zaprosił mnie na marsz „Razem dla Niepodległej". Niektórzy z mich znajomych mówią: nie trać czasu na ten proces, wiemy, że nie byłeś agentem. Ale ja chcę doprowadzić sprawę do końca. Uważam za skandaliczne, że funkcjonariusze SB, którzy bili ludzi, a nawet doprowadzali do śmierci są bezkarni, bo ich przestępstwo się przedawniło, a stworzono nieistniejące przestępstwo, aby ścigać byłych opozycjonistów. Uważa pan, że lustracja była błędem? Polskę należało oczyścić po wyborach w1991 roku. Wtedy trzeba było przyjąć ustawę, wedle której bieg przedawnienia zbrodni SB zaczynał się dopiero wraz z upadkiem systemu komunistycznego, bo inaczej nie można było skazać ludzi, którzy mordowali opozycjonistów w latach 50. Tego nie zrobiono, tylko wiele lat później przyjęto ustawę lustracyjną, która nie ma nic wspólnego z poczuciem sprawiedliwości społecznej, bo traktuje się jednakowo i tych tajnych współpracowników, którzy popełniali jakieś przestępstwa, i takich, którzy zostali zarejestrowani i nigdy nie podjęli współpracy. Jak długo potrwa jeszcze pana proces? Teraz idzie to bardzo szybko. Następna rozprawa jest na początku grudnia i mam nadzieję, że tym razem werdykt będzie po mojej myśli. Poprzedni sąd mówił – pan nam opowiada o historii, a nas interesuje lustracja. A obecny sąd tego nie mówi, tylko bardzo szczegółowo bada kwestię po kwestii. A na tym mi najbardziej zależy.
Jak często idziemy przez życie tworząc różne opinie na temat innych ludzi? Wydaje się, że ocenianie jest ulubionym sportem dla niektórych osób. Ale czy też do nich należysz?Być może nawet tego nie zauważyłeś, ponieważ nadmierne ocenianie to coś, co ludzie robią niemalże w pełni automatycznie. W wielu przypadkach nawet nie zdają sobie z tego z jakim wiąże się nadmierne ocenianie polega na tym, że w ten sposób nie pomagasz ani osobie, którą osądzasz, ani też samemu się, ile razy zniszczyłeś lub po prostu miałeś negatywny wpływ na jakąś relację, uczuciową, bądź towarzyską z uwagi na krytykę i ocenianie. A co w sytuacji, jeśli tylko próbowałeś pomóc, a wyszło z tego negatywne ocenianie, którego nikt nie lubi i nie chce?Konstruktywna krytyka, a niepotrzebne ocenianie – jaka jest między nimi różnica?Trzeba jasno stwierdzić, że samo ocenianie, czyli wypowiadanie się na temat innej osoby nie jest zazwyczaj niczym gdy jest to jedynie bardzo prosty komentarz dotyczący jakiegoś pojedynczego aspektu. Należy jednak przy tym pamiętać, że wyłącznie w gestii tej drugiej osoby leży to, czy weźmie Twoją opinię pod uwagę, czy też drugiej jednak strony, nieustanne negatywnie ocenianie życia innych jest poważnym błędem. Jest to zachowanie o niezwykle destrukcyjnej prostu gdy druga osoba zaczyna mieć wrażenie, że to, co robi, jest zawsze traktowane jako błąd, bez wzięcia pod uwagę wszelkich aspektów i logicznego rozumowania, stanowi to spory fundament do przyszłych między zwykłym osądzaniem, a konstruktywną krytyką obiektywnie rzecz biorąc polega na argumentach, które popierają Twoją znasz wszystkie czynniki, które zostały wzięte pod uwagę? Czy mówisz po prostu to, co Ci się wydaje na podstawie pojedynczego spojrzenia? Czy to, co mówisz, może zranić drugą osobę, czy też stanowi dla niej jakąś mniej lub bardziej cenną pomoc?Zanim zaczniesz oceniać życie innych ludzi, skup się na własnymPrzechodzimy przez swoje życie słuchając i obserwując innych ludzi. W ten sposób łatwo też możemy wygłosić swoją opinię. Pozytywną lub negatywną, to w tym momencie nie ma znaczenia. Istotne jest natomiast jedno. Zanim kolejny raz otworzyć usta, by wypowiedzieć krytyczne słowa, pomyśl o tym, jak Ty sam Twoje ocenianie innych ma jakieś konkretne ku temu podstawy? Czy nie wynika po prostu ze zwykłej zawiści lub niskich pobudek?Przez większość czasu krytykujemy w innych to, czego sami w sobie nie lubimy. Może to być trudne do zaakceptowania na początku, to prawda. Ale pomyśl o tym nieco czego wynika Twoje ocenianie swojego przyjaciela lub partnera z powodu sposobu, w jaki się ubiera? Czy chodzi o to, że Ty nie możesz nosić tych samych rzeczy co on, na przykład dlatego, że Twoja sylwetka nie jest tak idealna jak jego? Czy może brakuje Ci odwagi lub fantazji do przełamania utartych schematów?Inaczej mówiąc, czy Twoje ocenianie innych wynika z tego, że czujesz, że Ty nie możesz tego zrobić, nawet jeśli będziesz próbować? To, co krytykujesz, mówi o Tobie dużo więcej niż Ci się trać czasu na zbędne czynnościLudzie często narzekają, że nie mają wystarczająco dużo czasu na to, czego naprawdę pragną. Prawdziwym problemem nie jest jednak sam tylko brak czasu. Tak naprawdę jego największa przyczyna polega na tym, że po prostu marnujemy jego ogromne wręcz poświęcasz swój czas na ocenianie innych, myśląc nieustannie o tym, co robią i dlaczego według Ciebie źle, pozwalasz sobie tym samym na stratę własnego sprawą, o jakiej powinieneś zawsze pamiętać jest to, że ocenianie powinno mieć miejsce tylko wtedy, kiedy ktoś sobie tego wyraźnie mówiąc, jeśli nie zostałeś poproszony o wyrażenie swojej opinii, to prawdopodobnie tylko dlatego, że ten ktoś nie jest zainteresowany Twoim zdaniem. Być może też uważa, że wszystko u niego jest w idealnym więc nie skupisz się w takim przypadku na zrobieniu czegoś dobrego dla siebie? Na pewno jeśli ktoś zechce wiedzieć, co myślisz, spyta Cię o zdanie, kiedy uzna za stosowne. Przestań więc marnować swoją energię, zastanawiając się nad życiem innych ludzi i skup się na osiągnięciu czegoś pozytywnego u który normalnie zużywasz na ocenianie innych powinieneś zamiast tego przeznaczyć na coś innego. Na przykład baw się z własnymi dziećmi, wyjdź gdzieś ze znajomymi lub zasiądź w ulubionym fotelu z dobrą pozwól, aby uprzedzenia przeszkadzały Ci w życiu codziennymUprzedzenia to duży problem w naszym społeczeństwie. To właśnie one najbardziej ograniczają nasz stosunek do innych ludzi. To na nich opiera się nieustanne ocenianie innych. I to właśnie uprzedzenia dają nam fałszywe poczucie tego, że to właśnie my wiemy najlepiej, co jest dobre, a co osądzasz innych na podstawie własnych uprzedzeń? A co w sytuacji, gdy osoba, którą dziś osądzasz traktując jako kogoś, kto nie spełnia “ustalonych” (przez Ciebie!) norm, w niedalekiej przyszłości stanie się Twoim najlepszym przyjacielem?Mam przyjaciela, który mieszkał przez wiele lat w Stanach Zjednoczonych. Już w bardzo młodym wieku podążając za ówczesną modą dał sobie zrobić liczne tatuaże. Do dziś nie miał żadnych problemów, dopóki nie wyjechał z tego chociaż wcześniej miał bardzo dobrze płatną pracę i ogromne doświadczenie, teraz wiele osób unika zatrudnienia go tylko dlatego, że widzą jego się to na uprzedzeniach, które są całkowicie bezpodstawne. Nie wszyscy ludzie z tatuażami to przestępcy. Nie wszyscy przestępcy mają tatuaże. Niektóre nasze koncepcje dotyczące norm kulturowych pomagają nam stworzyć osobistą i społeczną z kolei tworzą bariery, które uniemożliwiają nam wyjście poza tę warstwę wewnętrzną. Nie obawiaj się więc sprzeciwiać się wobec tego, co jest konwencjonalne i patrzeć na innych z innej perspektywy. Ale w tym celu musisz odsunąć od siebie pochopne ocenianie przestać osądzać innych, a zamiast tego zacząć im pomagać?Kiedy poświęcasz swój czas na ocenianie innych ludzi, nie pomagasz ani im, ani sobie samemu. Ktoś, kto wszędzie dostrzega tylko negatywne aspekty codzienności, nigdy nie będzie w stanie znaleźć szczęścia w swoim własnym tego powinieneś skoncentrować się na satysfakcjonującej pracy zawodowej i silnym wsparciu swoich bliskich. To nie jest takie trudne. Chodzi tutaj o same tylko wsparcie, a nie popędzanie lub nakłanianie do robienia nowych przykład, jeśli samochód Twojego brata ulegnie awarii, zamiast krytykować go za niewłaściwe jego serwisowanie, zapytaj, czy przypadkiem nie chciałby, aby gdzieś go zawieźć. Jeśli to możliwe, zrób to!Nawiasem mówiąc, możesz mu zasugerować, aby był bardziej ostrożny w kwestiach utrzymania swojego samochodu. Nie powinieneś jednak wyliczać mu pełnego zestawu popełnionych przez niego błędów – nawet jeśli uważasz, że to będzie kontynuować ocenianie, spróbuj pomóc ludziom wokół siebie. Zostaw krytykę i negatywne oceny gdzieś z koncentrować się na negatywnych aspektach i poszukaj sposobów na odnajdywanie tego, co wymaga poprawy. Inaczej mówiąc, zamień ocenianie na i pomaganie innym. W ten sposób szybko dostrzeżesz obopólne korzyści i poprawisz także i swoje życie.
Zmartwienia – paradoksalnie – powodują masę zmarnowanego czasu. Oczywiście niewiele osób (nawet specjalistów od zarządzania sobą w czasie) łączy temat zmartwień właśnie z czasem. Technika 80:20, zasada Eisenhowera, bufor czasowy, ALPEN i inne metody nic przecież nie mówią o zmartwieniach. Ja jednak, pracując z Kobietami, czarno na białym widzę, jak bardzo potrafią zabrać czas i zredukować produktywność. Zamiast iść do przodu z projektem – zastanawiamy się, jak zostanie odebrany. Zamiast tworzyć swoje miejsce w sieci (blog, strona WWW, fanpejdż itp.) – zamartwiamy się, czy będzie miało odbiorców. Zamiast mówić na prawo i lewo o tym, jak fantastyczną wiedzą dysponujemy – niepokoi nas, czy aby na pewno inni będą postrzegać nas jako ekspertów. I w ten sposób – zamiast działać – tracimy czas. Mogę Wam przyznać, że w tym temacie jestem specjalistką. Może nie jest tak, że stale się niepokoję, ale na pewno miewam tendencje do zamartwiania się. I te tendencje, niepilnowane i nietrzymane na smyczy, często mają ochotę zrobić ze mnie osobą notorycznie marudzącą i narzekającą. Tak, ze mnie. Pamiętam doskonale, jak wiele lat temu, gdy braliśmy z mężem kredyt, byłam jednym wielkim strachem, jedna wielką obawą. Motto osób zmartwionych – „A co, jeśli…?” – było moim mottem. „A co, jeśli nie spłacimy?”, „ A co, jeśli stracimy pracę?”, „ A co, jeśli za mało zarobimy?”, „A co, jeśli frank zdrożeje (ha, ha – do głowy by mi wtedy nie przyszło, że frank podskoczy TAK bardzo jak teraz). I tak dalej, i tak dalej. Mogłam całymi dniami siedzieć i się martwić. Jak wiadomo – nie wpływa to korzystnie na produktywność, zwłaszcza gdy jedyną radę, jaką słyszysz, gdy nie za bardzo wiesz, co zrobić, jest: „Weź się w garść!”. A jak tu wziąć się w garść, kiedy tyle zmartwień na głowie? Jak wziąć się w garść, kiedy mamy do czynienia z realnymi obawami i strachami, a nie z nieuzasadnionym niepokojem? Ponieważ nie lubię tego stanu, muszę się mocno pilnować. I robię to. Na różne sposoby – mniej lub bardziej dziwne. Chcesz widzieć, jakie? WYGADAJ SIĘ Często jest tak, że nie zmartwienie samo w sobie jest problemem, lecz fakt, że dusimy je w sobie i nie możemy (lub nie chcemy) o nim pogadać. Ze wstydu, ze strachu albo dlatego, że nie mamy z kim. Często Kobiety zachowują się tak, jakby nie zauważały, że świat wokół nich składa się również z dorosłych ludzi, którzy mają swoje zdanie i umieją je wyrazić. Po usłyszeniu rady: „Pogadaj z kimś i wyrzuć to z siebie” wiele Kobiet zaczyna uderzać w ton: „Ale co ja tam będę innych martwić?!”, „Przecież mają swoje problemy!”, „Pewnie z grzeczności wysłuchają i przytakną…”, „Nie chcę marnować ich czasu”. Baaaardzo wiele Kobiet nie zauważa, że mówiąc i działając w ten sposób, traktują wszystkich jak dzieci! Nie musisz nikogo obarczać swoimi zwierzeniami. Możesz po prostu powiedzieć, że masz trudną sytuację i potrzebujesz się wygadać. Albo zapytać, czy ktoś nie ma nic przeciwko. Zaakceptuj, jeżeli się zgodzi Cię wysłuchać, i skorzystaj z tego! Nie zawsze jednak jest łatwo znaleźć osoby, które zechcą wysłuchać, więc: ZNAJDŹ OSOBY, KTÓRE CI POMOGĄ Paradoksalnie jest to według mnie jeden z trudniejszych elementów tej układanki. Dlaczego? Bo zostałam wychowana w przeświadczeniu, że „człowiek człowiekowi wilkiem” i że „nikomu nie można ufać”. Takie przekonanie rujnuje związki międzyludzkie i powoduje, że w dorosłość wchodzisz z jedną czy dwiema zaufanymi osobami; nikim więcej. I choćbyś miała za męża totalnie świętą osobę, jedna osoba, pomimo całej swojej miłości do ciebie, nie zniesie tego, że wszystkie zmartwienia wylewasz zawsze na nią. Każdy człowiek dysponuje określoną dozą wytrzymałości, jeśli chodzi o znoszenie cudzych problemów. Zastanawiasz się, jak znaleźć takie osoby w swoim życiu? Bardzo prawdopodobne, że wyrastałaś w podobnym do mnie środowisku. Są osoby, które ze szkoły, ze studiów, z poprzednich stanowisk pracy wyniosły tłumy znajomych. Ja nie. W pewnym momencie zorientowałam się, że w moim życiu brakuje ludzi. Nie mówię o przyjaciołach na śmierć i życie, ale zwyczajnie – ludziach do pogadania. Wystarczyło, że jedna jedyna przyjaciółka nie miała czasu, a ja już byłam ugotowana, nie mając z kim porozmawiać. Jeśli też tak masz, zachęcam Cię, żebyś zaczęła już teraz. Natychmiast. Bo budowanie relacji z ludźmi to proces, który zabiera lata (po miesiącu znajomości nie zaczniesz przecież zwierzać się innym ze swoich problemów). Życzliwych ludzi możesz spotkań wszędzie – rodzice kolegów Twoich dzieci ze szkoły czy przedszkola; sąsiadki spotykane w tym samym sklepie lub w windzie; znajomi z pracy, którzy ze względu na nadmiar pracy wciąż są tylko znajomymi; osoby, które znasz z Internetu, a które mieszkają w tym samym mieście (choć nie jest to warunek konieczny). Ważne jest, żebyś wiedziała, że nie wszyscy wszystko zniosą. Ja na przykład tylko części osobom powierzam swoje problemy prywatne, inne z kolei słyszą tylko o zawodowych kwestiach. Nie zamęczam mojego męża opowieściami o prowadzonym biznesie i związanymi z nim zmartwieniami, bo – znając jego podejście – wiem, że od razu będzie chciał pomóc (a mówiąc wprost – nie może, bo się na tym nie zna). Jednocześnie dziewczyn z mojej grupy mastermind, stworzonej po to, by pomagać sobie w biznesie, nie zadręczam opowieściami o problemach z dziećmi, jakie niekiedy miewam, bo też nie to jest celem naszych spotkań! Długo pracowałam nad stworzeniem wokół siebie kręgu ludzi, którzy obecnie mnie wpierają, których lubię (z wzajemnością) i których z wielką radością spotykam od czasu do czasu (niekoniecznie po to, by się wyżalić). Czasem były to osoby, które podzielały moje zainteresowania, ale do dzisiaj pamiętam swój strach z początku tej znajomości: „O rany, przecież ja jej nie znam!”. Zawsze jest tak, że na początku kogoś nie znamy. NIE JESTEŚ PĘPKIEM ŚWIATA Dziwne stwierdzenie, prawda? Osoby, które wiecznie się zamartwiają, raczej nigdy nie pomyślałyby o sobie, że są pępkiem świata. Wręcz przeciwnie – boją się tego świata, znajdują się na uboczu – stąd ich zmartwienia. A jednak jest gatunek Kobiet martwiących się, do których wyrażenie „nie jesteś pępkiem świata” pasuje jak ulał. To Kobiety, które ciągle myślą: „A co sobie inni pomyślą?”, „A co, jeśli pomyślą, że nie mam wystarczającej wiedzy?”, „A co, jeżeli mnie skrytykują?”, „A co, jeżeli powiedzą, że się wygłupiłam?” Dzięki podobnym myślom te Kobiety w ogóle nie zaczynają działać, bo paraliżuje je strach przed reakcją innych. Tymczasem tego rodzaju myślenie zakłada, że inni nas dostrzegą! Że zauważą, co robimy! Co więcej – że zaczną się nami przejmować i reagować na sytuację! Tymczasem – wierzcie mi – wcale nie jest łatwo spowodować, by inni Cię zauważyli. Dlaczego? Bo szczerze mówiąc obcy ludzie mało się przejmują jakaś tam Budzyńską, która coś tam sobie w sieci napisała. Myślicie, że panią pracującą w Lidlu na kasie obchodzi, kim ja jestem i co ja robię? Ma swoje problemy, więc przejmowanie się tym, co powie, albo – OMG – a nuż zauważy, jest tak naprawdę przekonaniem, że świat ciągle patrzy na mnie i reaguje na każdy mój ruch. Tymczasem – nie oszukujmy się – świat ma nas generalnie w nosie. I – paradoksalnie – w rzeczywistości wszystko wygląda odwrotnie; spytajcie każdą początkującą blogerkę czy właścicielką firmy, jak dużo energii, czasu, a często nawet pieniędzy musiała włożyć, by zostać zauważoną. To się nie dzieje samo! POGADAJ SAMA ZE SOBĄ Często zachęcam do rozmów samej ze sobą. Mam nadzieję, że nie tylko ja tak mam (i że nie jest to oznaką jakiejś choroby), ale niekiedy mam wrażenie, że siedzą we mnie dwie osoby. Jedna to ta Budzyńska, która powołała do życia Panią Swojego Czasu – o rany, ona może zawojować świat! To ona organizuje webinary i ma radochę, że na żywo ogląda ją tysiąc osób! To ona wystawia swoją gębę i wrzuca zdjęcia do sieci. To ona pisze, że skromność jest przereklamowana. Ale nie da się ukryć, że siedzi we mnie też druga Budzyńska, która działa już trochę inaczej: ciągle się zastanawia, czy ta pierwsza nie przesadza; czy teraz przypadkiem jej nie dowalą; czy na pewno ciągle trzeba wychodzić przed szereg; czy na pewno ta pierwsza Budzyńska nie gada głupota. No więc, żebym nie zwariowała, sadzam te dwie Budzyńskie przy stole i każę im się dogadywać. A jak Ty masz pogadać sama ze sobą? Odpowiedź na to pytanie dawno temu znalazłam w książce dra Neila Fiorego „Nawyk samodyscypliny” (książkę bardzo Wam polecam!). Jeśli zamiast działać – martwisz się, zacznij zadawać sobie poniższe pytania: – „Jaka jest najgorsza rzecz, która może się zdarzyć?”, „ Jaki jest najgorszy możliwy scenariusz i jakie są najgorsze możliwe emocje z tym związane?”, a także – a może przede wszystkim – „Jakie jest prawdopodobieństwo, że wydarzy się właśnie to?”; – „Co zrobiłabyś, jeśli właśnie to się wydarzy?”. Zwróć uwagę na sposób, w jaki zostało skonstruowane pytanie. „Co zrobiłabyś?” pyta o działanie. Jeśli jedyne, co przychodzi Ci do głowy, to: „Nie wiem” – daj sobie trochę czasu lub zadaj pytania pomocnicze: „Kto mógłby Ci pomóc?”, „Z kim możesz o tym pogadać?”, „Czy ktoś kiedykolwiek znalazł się w podobnej sytuacji i mógłby Ci pomóc?”, „Co zrobisz, żeby poradzić sobie ze swoimi emocjami?”, „Co zrobisz później?”; – „Jakie masz inne możliwości?”. Bardzo lubię ostatnie pytanie, bo podaje pomocną rękę w sytuacji, gdy wydaje nam się, że wpadłyśmy w czarne bagno i jedyne, co możemy zrobić, to tonąć jeszcze bardziej. Często bywa, że tkwiąc w jakiejś rzeczywistości, nie zauważamy, że dokoła są inne możliwości, inne plany, inni ludzie. Nie zauważamy, że możemy zmienić swoje życie. Skąd wiesz, że robienie tego, czym obecnie się zajmujesz, jest Twoją jedyną możliwością i jedynym wyjściem z sytuacji? Rozejrzyj się – być może są inne sposoby na szczęśliwe życie. W podobnych sytuacjach lubię sobie przypominać wszystkie sytuacje z życia zawodowego, w których czułam się przytłoczona, zniechęcona, a czasami wręcz załamana; w których każdą komórką mojego ciała czułam, że nie tak miało wyglądać moje życie zawodowe – i po prostu szukałam nowego rozwiązania. Niestety, świat mi w tym nie pomagał, wszyscy wokół pukali się w czoło, starając się utwierdzać mnie w przekonaniu, że „życie jest ciężkie”, „praca już taka musi być” itp. Nie zgadzałam się z tym i ciągle szukałam swojej drogi. – „Co możesz zrobić TERAZ, by zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia tego najgorszego scenariusza?” Będzie to prawdopodobnie to, co odkładasz na później: spotkanie, telefon, praca, pokazanie się światu; wszystko to, co masz do wykonania, okaże się na pewno mniej przerażające niż najstraszniejszy scenariusz, który sobie wymyśliłaś. Czy Ciebie czasem dotyka ten problem? Jak sobie radzisz ze zmartwieniami? Zdradź mi swoje patenty! Ola (Pani Swojego Czasu) Pani Swojego Czasu
fot. Shutterstock Nie chcesz spędzać wieczorów w kuchni, przygotowując obiad do pracy na następny dzień? Jest sposób, żeby zrobienie domowego jedzenia zajęło ci dosłownie chwilę! Zainwestuj w parowar, a zaoszczędzisz mnóstwo czasu. Gdy tylko wstaniesz, zabierz się do przygotowań. Włóż do dolnego pojemnika ryż, kaszę albo ziemniaki, do środkowego kawałek ryby lub mięsa (np. pierś z kurczaka), a do górnego warzywa (brokuły, marchewki, kalafior, fasolkę, kukurydze). Następnie ustaw parowar na odpowiednią temperaturę i czas. Potem możesz wziąć prysznic, zrobić makijaż, zjeść śniadanie oraz wypić kawę. Gdy ty będziesz gotowa do wyjścia, twój obiad do pracy też już będzie gotowy. Wystarczy, że przełożysz go do pojemnika na lunch. Prawda, ze proste? Tagi lunch zdrowe jedzenie parowar Redakcja Poleca Polecamy
nie trać czasu na ludzi